Na imię mi Tymoteusz , mam w tej chwili 13 miesięcy i jestem ukochanym synkiem swoich rodziców.
Zwracam się do Państwa z prośbą o pomoc w leczeniu i rehabilitacji. Mam kilka problemów, z którymi się borykam.
A wszystko zaczęło się tak:
Już w brzuszku u mamusi lekarze zdiagnozowali u mnie skomplikowaną wadę serca typu TGA, wymagającą poważnej operacji w tzw. krążeniu pozaustrojowym. Zabieg miał się odbyć w dwa tygodnie po moich narodzinach, jednak ponieważ mój ogólny stan zdrowia nie pozwalał czekać tak długo, musiano go przeprowadzić, w trybie „awaryjnym” już w drugiej dobie życia. Przed samą operacją, na stole operacyjnym, moje serduszko stanęło i lekarze musieli mnie reanimować! Mój organizm był przez chwilę niedotleniony. Ta jedna chwila , jak się później okazało, bardzo skomplikowała moje dalsze życie.
Wspaniali lekarze "naprawili" moje serduszko, które jak dotąd bije bez zarzutu (oby tak dalej!).
Pojawiły się jednak pewne problemy. Na samym początku musiałem walczyć ze wzmożonym napięciem mięśniowym, ale ta walka była nawet fajna. Dużo ćwiczyłem (tak, tak, taki maluch też może się gimnastykować!), mamusia mnie masowała i wszystko jakoś się „rozeszło po kościach”.
Prawdziwa burza miała się dopiero rozpętać.
Niestety w drugim miesiącu życia, rodzice widząc, że nie reaguję na pokazywane przedmioty tak jak powinienem, zabrali mnie do okulisty. Tam dowiedzieliśmy się, że mam zanik nerwów wzrokowych i że to prawdopodobnie „spadek” po niedotlenieniu. Lekarze (a odwiedziliśmy ich bardzo wielu) nie dawali mi zbyt wielu szans na jakiekolwiek widzenie. Dziś mając już skończony rok, wiem jak bardzo się mylili. Dzięki intensywnej rehabilitacji , nawet 50 razy dziennie, moje nerwy „ożyły” i potrafię samodzielnie raczkować, nie zderzając się z przeszkodami, sięgam po zabawki, oglądam duże, kontrastowe obrazki. Oczywiście moje widzenie odbiega bardzo od normy, a ja nadal jeszcze często wolę poznawać świat dotykiem niż moim słabym wzrokiem, ale jestem na dobrej drodze więc ćwiczę dalej, jeżdżę z mamą do wyspecjalizowanych ośrodków w okolicy i na turnusy rehabilitacyjne do podwarszawskich Lasek.
Jeśli myślicie Państwo, że to koniec mojej historii, to jesteście w błędzie. Jakby tego było mało, w zeszłym miesiącu, mamusia zaniepokojona tym, że jeszcze nie gaworzę, zabrała mnie na badania słuchu. Jakież było nasze zdziwienie, kiedy okazało się, że mam głęboki niedosłuch (to także skutek niedotlenienia). Dziwiliśmy się tym bardziej, że w trzecim miesiącu życia miałem już takie badania i wszystko było wtedy w porządku. Lekarze twierdzą, że ponoć jest to możliwe, żeby słuch psuł się później po wystąpieniu czynnika uszkadzającego. Nie wiem, nie znam się na tym. Efekt jest taki, że będę przez jakiś czas nosił aparaty słuchowe, a potem być może wszczepią mi implant ślimakowy. Na pewno zaś będę znowu dużo ćwiczył (dodatkowo, bo oczywiście nadal pracuję nad wzrokiem), żeby moja mowa się rozwijała, żebym mógł powiedzieć : „Mamo, Tato kocham was!”, bo musicie widzieć, że ja ich baaardzo kocham, tylko nie wiem jak mam im to okazać, no bo skoro słabo widzę i słyszę, to żyję w swoim zamkniętym świecie.
Jeśli chcecie Państwo pomóc mi się z tego świata wydostać, a jest to możliwe dzięki, niestety kosztownej rehabilitacji o której wspomniałem, turnusom, czy też dzięki pobytom w renomowanych ośrodkach na świecie (na przykład w Instytucie Osiągania Ludzkich możliwości w Philadelphi, o wyjeździe do którego marzę) możecie to zrobić na dwa sposoby, wpłacając datki na konto patrona, lub przekazując 1% swojego podatku.
W części - "WNIOSEK O PRZEKAZANIE PODATKU NALEŻNEGO NA RZECZ ORGANIZACJI POŻYTKU PUBLICZNEGO OPP" wystarczy wpisać:
W rubryce NAZWA OPP, dane fundacji - FUNDACJA DZIECIOM "ZDĄŻYĆ Z POMOCĄ"
ul. Łomiańska 5, 01-685 Warszawa
W rubryce NUMER KRS: 0000037904
W rubryce WNIOSKOWANA KWOTA - odpowiednio obliczony 1% od kwoty podatku, po zaokrągleniu do pełnych dziesiątek groszy w dół.
W rubryce INFORMACJE UZUPEŁNIAJĄCE – TYMOTEUSZ JAKUB SZALLER - 8895
I to wszystko! Urząd Skarbowy sam przeleje 1% na konto Fundacji, a Fundacja przekaże je na moje subkonto. Za każdy 1% podatku przekazany dla mnie DZIĘKUJĘ !!!
Wszystkie zabiegi, którym się poddaję i sprzęty, których potrzebuję są bardzo drogie (np. samo badanie genetyczne kosztuje 1.790 PLN, komplet dobrych aparatów słuchowych dobrze powyżej 10.000 PLN, o wyjeździe do USA wolę nie wspominać), więc będę bardzo wdzięczny za każdą nawet najmniejszą wpłatę.
Pozdrawiam serdecznie i z góry dziękuję, Tymek Szaller
PS. Gdybyście chcieli dowiedzieć się czegoś więcej, zapytać, możecie napisać lub zadzwonić do mojej mamy (bo ja jeszcze nie mam ani swojego telefonu, ani konta mailowego):
Ewa Tomas-Szaller
Ul. Boranta 15/9
61-608 Poznań
GSM. +48 502 – 755 – 066
E-mail: ewa.tomas@gmail.com